Rejs Bździela po Wiśle w 2013 roku dobiegł końca.

Rejs Bździela po Wiśle w 2013 roku dobiegł końca.
Gorące podziękowania dla wszystkich, którzy wspierali nas w realizacji tego projektu. Budowa i rejs to okres czterech miesięcy ciężkiej pracy i wyżeczeń wielu ludzi. Szczególne słowa uznania i podziękowania dla Maćka Nowackiego i Marcina Wiliczyńskiego bo to własnie oni wzieli na swoje bary główny ciężar prac przy budowie Bździela. Że łatwo nie było wie każdy kto “maczał palce” w tym projekcie. Mam nadziję, że wspólne doświadczenia zdobyte przy budowie Bździela czegoś nas nauczą i jeszcze mocniej zintegrują naszą Złaogę Kon Tiki. W czasie rejsu Załoga nr. 1 wykonała fantastyczną robotę dosłownie przebijając się przez liczne mielizny i byli w stanie realizować rejs Bździela po Wiśle zgodnie z zaplanowanym harmonogramem. Po tak mocnej zmianie jaką dała Załoga nr. 1 w czasie rejsu, Załodze nr. 2 nie pozostało nic innego jak nie obniżać lotów. w niedzielę w Warszawie kiedy wszyscy już się rozjechali organizujemy robocze spotkanie. Omawiamy podział obowiązków i zasady na pokładzie w czasie i rejsu. W poniedziałek rano podejmujemy decyzję o wyciągnięciu Bździela z wody. Korzystamy z pochylni w porcie Żerań. Naprawiamy uszkodzony środkowy pływak, wymieniamy olej w silniku, dokonujemy ostatnich poprawek. O 14:00 Bździel jest gotowy do dalszego rejsu. Szybkie wodowanie, przechodzimy przez śluzę Żerań i równo o 15:00 wypływamy z kanału Żerańskiego na Wisłę. Planujemy dopłynąć do miejscowości Zakroczym. Jeżeli wszystko pójdzie gładko zdążymy przed zmrokiem. Po 3 godzinach lądujemy na mieliźnie ale szybko się spychamy i płyniemy dalej. Kiedy do Zakroczyma pozostaje niecała godzina rejsu, lądujemy na dużej mieliźnie, spychamy się ponad godzinę, z pomocą przychodzi nam WOPR z Nowego dworu Mazowieckiego, który przez ostatnią godzinę prowadzi nas po Wiśle w ciemnościach. Dopływamy do Zakroczym o 20:40 i tutaj miła niespodzianka. Mimo nieplanowanego wcześniej postoju w Zakroczymie na brzegi liczna grupa ludzi w przepiękny sposób wita nas miodem i chlebem i zaprasza na huczną kolację w przepięknym miejscu na wysokim brzegu Wisły. Atmosfera jest wspaniała. Jesteśmy częstowani specjałem lokalnym czyli naleśnikami o średnicy 70 cm smażonymi bezpośredni nad ogniskiem na specjalnie przygotowanym palenisku. Mimo zmęczenia kończymy spotkanie ze wspaniałymi ludźmi z Zakroczyma późno w nocy. Załoga nr.2 na trasie Warszawa-Zakroczym do końca spisała się super i wszyscy na jedno hasło dziękujemy za gościnę i wracamy na pokład Bździela. Juro przed nami zdobycie Wyszogrodu.
A o tym jak wyglądał ten dzień napiszę w kolejnym krótkim felietonie.
Pozdrawiam, Piotrek Siemiński